Gdy moje łapy smagały podmokłe polany poczułam zapach, który wprawił mnie w stan osłupienia. Pies. Tu? Przez moją głowę brnęły myśli podpowiadające mi, iż mój węch zaczyna powoli szwankować. Obróciłam się zgrabnie wokół własnej osi, co nie pomogło mi pod żadnym względem. Z sekundy na sekundę zapach stawał się bardziej intensywny. Ruszyłam w stronę, gdzie według mnie znajdowało się źródło owej woni.
Tak właśnie natrafiłam na stojącego w tej chwili przede mną psa. Nie mógł być wrogo nastawiony, jego stan podpowiadał mi, iż musiał przywędrować tu, najpewniej zupełnie nieświadomie.
-Zależy kto pyta - odparłam dostosowując ton swojego głosu do sytuacji. Gdyby nie fakt, że pies patrzył na mnie niemalże z pozytywnym nastawieniem, zapewne z tego spotkania wywiązałaby się bójka, bynajmniej z mojej strony.
-Chyba nie sądzisz, że mógłbym być kimś z wrogów - mruknął ironicznie unosząc brew. Fakt, wygłupiłam się. Samotny pies w górach to rzadkość, nawet uliczne szajki psów, z którymi mieliśmy od zawsze na pieńku nie posunęłyby się do wysłania swojego na pewną zgubę.
-Tak, jestem tutaj jedną z Alf - powiedziałam nie okazując zakłopotania, które przez chwile zagościło w mojej głowie.
-W takim razie mógłbym się tutaj zatrzymać? - zapytał tonem, którego nie potrafiłam na tę chwilę określić. Zdawał się nie okazywać żadnych uczuć.
-Myślę, że nie będzie z tym problemu. A tak w ogóle, skoro masz tu przebywać, jestem Adeline - przedstawiłam się w miarę swoich możliwości starając się o przyjazny wyraz pyska.
-A ja Samuel.
-Cóż...Jeżeli chcesz, mogę zaprowadzić Cię do jednej z jaskiń. Na obecny czas większość jest pustych, więc spokojnie możesz zająć jedną - moja propozycja była dość skromna, ale z pewnością lepsza dla Samuela, niż spędzanie nocy na zewnątrz. Z własnego doświadczenia wiem, że bywają one znacznie chłodniejsze, niż mogłoby się wydawać.
-W zasadzie to mi chyba nie zaszkodzi - prychnął ruszając w moją stronę - A więc prowadź.
Po raz pierwszy od kąt pamiętam, to nie ja wytaczałam tempo marszu. Dostosowywałam się do Samuela, który mimo -jak mniemam- bólu kroczył pewnie obok mnie. Gdy już dotarliśmy do pokaźnej groty od zewnątrz porośniętej ledwo widocznym bluszczem, niebo przybrało czarno-granatowy kolor, a nie wiedzieć kiedy nawet zdążyło się pokryć milionem migoczących gwiazd. W środku było dość ciepło, bowiem szczelina, która imitowała wejście swoim rozmiarem nie dorównywała choćby dużemu głazu. Mimo to zarówno ja, jak i Samuel bez żadnych dodatkowych trudności dostaliśmy się do środka.
-Na kilka dni powinno wystarczyć - mój głos przerwał ciszę, która towarzyszyła nam przez całą drogę, aż do teraz.
<Samuel? Wiem fatalne, a na dodatek spóźnione. I kto tu nie umie pisać? .-.>
Tak właśnie natrafiłam na stojącego w tej chwili przede mną psa. Nie mógł być wrogo nastawiony, jego stan podpowiadał mi, iż musiał przywędrować tu, najpewniej zupełnie nieświadomie.
-Zależy kto pyta - odparłam dostosowując ton swojego głosu do sytuacji. Gdyby nie fakt, że pies patrzył na mnie niemalże z pozytywnym nastawieniem, zapewne z tego spotkania wywiązałaby się bójka, bynajmniej z mojej strony.
-Chyba nie sądzisz, że mógłbym być kimś z wrogów - mruknął ironicznie unosząc brew. Fakt, wygłupiłam się. Samotny pies w górach to rzadkość, nawet uliczne szajki psów, z którymi mieliśmy od zawsze na pieńku nie posunęłyby się do wysłania swojego na pewną zgubę.
-Tak, jestem tutaj jedną z Alf - powiedziałam nie okazując zakłopotania, które przez chwile zagościło w mojej głowie.
-W takim razie mógłbym się tutaj zatrzymać? - zapytał tonem, którego nie potrafiłam na tę chwilę określić. Zdawał się nie okazywać żadnych uczuć.
-Myślę, że nie będzie z tym problemu. A tak w ogóle, skoro masz tu przebywać, jestem Adeline - przedstawiłam się w miarę swoich możliwości starając się o przyjazny wyraz pyska.
-A ja Samuel.
-Cóż...Jeżeli chcesz, mogę zaprowadzić Cię do jednej z jaskiń. Na obecny czas większość jest pustych, więc spokojnie możesz zająć jedną - moja propozycja była dość skromna, ale z pewnością lepsza dla Samuela, niż spędzanie nocy na zewnątrz. Z własnego doświadczenia wiem, że bywają one znacznie chłodniejsze, niż mogłoby się wydawać.
-W zasadzie to mi chyba nie zaszkodzi - prychnął ruszając w moją stronę - A więc prowadź.
Po raz pierwszy od kąt pamiętam, to nie ja wytaczałam tempo marszu. Dostosowywałam się do Samuela, który mimo -jak mniemam- bólu kroczył pewnie obok mnie. Gdy już dotarliśmy do pokaźnej groty od zewnątrz porośniętej ledwo widocznym bluszczem, niebo przybrało czarno-granatowy kolor, a nie wiedzieć kiedy nawet zdążyło się pokryć milionem migoczących gwiazd. W środku było dość ciepło, bowiem szczelina, która imitowała wejście swoim rozmiarem nie dorównywała choćby dużemu głazu. Mimo to zarówno ja, jak i Samuel bez żadnych dodatkowych trudności dostaliśmy się do środka.
-Na kilka dni powinno wystarczyć - mój głos przerwał ciszę, która towarzyszyła nam przez całą drogę, aż do teraz.
<Samuel? Wiem fatalne, a na dodatek spóźnione. I kto tu nie umie pisać? .-.>