środa, 11 lutego 2015

Od Adeline C.D Samuela

Wybierając się dziś na obchód terenów byłam pewna, iż to będzie kolejny spacer z cyklu "Mało barwna chwila z życia Adeline". Jednakże ku mojemu zdziwieniu los mnie zaskoczył. Po raz pierwszy od...przestałam liczyć na czterech miesiącach.
Gdy moje łapy smagały podmokłe polany poczułam zapach, który wprawił mnie w stan osłupienia. Pies. Tu? Przez moją głowę brnęły myśli podpowiadające mi, iż mój węch zaczyna powoli szwankować. Obróciłam się zgrabnie wokół własnej osi, co nie pomogło mi pod żadnym względem. Z sekundy na sekundę zapach stawał się bardziej intensywny. Ruszyłam w stronę, gdzie według mnie znajdowało się źródło owej woni.
Tak właśnie natrafiłam na stojącego w tej chwili przede mną psa. Nie mógł być wrogo nastawiony, jego stan podpowiadał mi, iż musiał przywędrować tu, najpewniej zupełnie nieświadomie.
-Zależy kto pyta - odparłam dostosowując ton swojego głosu do sytuacji. Gdyby nie fakt, że pies patrzył na mnie niemalże z pozytywnym nastawieniem, zapewne z tego spotkania wywiązałaby się bójka, bynajmniej  z mojej strony.
-Chyba nie sądzisz, że mógłbym być kimś z wrogów - mruknął ironicznie unosząc brew. Fakt, wygłupiłam się. Samotny pies w górach to rzadkość, nawet uliczne szajki psów, z którymi mieliśmy od zawsze na pieńku nie posunęłyby się do wysłania swojego na pewną zgubę.
-Tak, jestem tutaj jedną z Alf - powiedziałam nie okazując zakłopotania, które przez chwile zagościło w mojej głowie.
-W takim razie mógłbym się tutaj zatrzymać? - zapytał tonem, którego nie potrafiłam na tę chwilę określić. Zdawał się nie okazywać żadnych uczuć.
-Myślę, że nie będzie z tym problemu. A tak w ogóle, skoro masz tu przebywać, jestem Adeline - przedstawiłam się w miarę swoich możliwości starając się o przyjazny wyraz pyska.
-A ja Samuel.
-Cóż...Jeżeli chcesz, mogę zaprowadzić Cię do jednej z jaskiń. Na obecny czas większość jest pustych, więc spokojnie możesz zająć jedną - moja propozycja była dość skromna, ale z pewnością lepsza dla Samuela, niż spędzanie nocy na zewnątrz. Z własnego doświadczenia wiem, że bywają one znacznie chłodniejsze, niż mogłoby się wydawać.
-W zasadzie to mi chyba nie zaszkodzi - prychnął ruszając w moją stronę - A więc prowadź.
Po raz pierwszy od kąt pamiętam, to nie ja wytaczałam tempo marszu. Dostosowywałam się do Samuela, który mimo -jak mniemam- bólu kroczył pewnie obok mnie. Gdy już dotarliśmy do pokaźnej groty od zewnątrz porośniętej ledwo widocznym bluszczem, niebo przybrało czarno-granatowy kolor, a nie wiedzieć kiedy nawet zdążyło się pokryć milionem migoczących gwiazd. W środku było dość ciepło, bowiem szczelina, która imitowała wejście swoim rozmiarem nie dorównywała choćby dużemu głazu. Mimo to zarówno ja, jak i Samuel bez żadnych dodatkowych trudności dostaliśmy się do środka.
-Na kilka dni powinno wystarczyć - mój głos przerwał ciszę, która towarzyszyła nam przez całą drogę, aż do teraz.

<Samuel? Wiem fatalne, a na dodatek spóźnione. I kto tu nie umie pisać? .-.>

poniedziałek, 9 lutego 2015

Od Samuela

Potrząsam nerwowo głową. Łapy drżą mi z wycieńczenia, całe moje futro pokryte jest kurzem, krwią, osadem z nadmorskich okolic; wszystko to przywiera do mnie, przez co wyglądam co najmniej okropnie. Wzdycham raz za razem, moja tułaczka trwa już od paru miesięcy, jej końca niestety nie widać. W głowie mam wciąż te same myśli, znajome scenki przetaczają się przed oczami, uderzając we mnie z podwójną siłą. Nie chcę o tym myśleć, chcę po prostu z tym skończyć. Jak dotąd wszystkie moje próby odebrania sobie życia kończyły się fiaskiem. Jestem aż tak nieudolny i mam problem nawet z tym.
Lub zwyczajnie się boję.
Co będzie kiedy ponownie zostanę zmuszony spojrzeć w oczy rodzinie? Jak zareaguje srogi ojciec, czy na jego idealnych wargach ponownie zagości ten sam, kpiący uśmiech, na wieść, że dałem się wykiwać? Omotać, jedna duszyczka zdołała mnie sobie okręcić wokół własnej łapy, tak iż tańczyłem jak ta mi zagrała. Świetny argument przeciw słabemu Samuelowi. Sasza na pewno by mi tego nie oszczędził. Szydziłby ze mnie.
Moje pojawienie się tu jest sumą przypadku. Nigdy specjalnie nie przykładam uwagi do drogi, którą obieram. Zwyczajnie dążę przed siebie, chcąc zajść jak najdalej. Nie władam najmniejszą wiedzą odnośnie terenów, na których się znajduję. Do głowy nie przychodzi mi nawet, czy są przez kogoś zamieszkiwane. Nawet jeśli, są to wrogowie, czy swoi? Do tej pory skutecznie ignorowałem wszelakie zaproszenia do większych zgrupowań. Przebywanie w towarzystwie męczy mnie i przyprawia o ból głowy. To jedyna rzecz, której mi teraz brakuje. Dodatkowo, presja wytwarzana przez zasady stosowane w poszczególnych środowiskach. Niczym rzemyk na szyi, zaciskający się z każdym podwinięciem twej łapy lub chęci bycia innym. Takie rzeczy nie dla mnie, pragnąc oszczędzić sobie kłopotu, najpewniej zawędrowałem tu. W surowe góry, gdzie nikt mego pokroju nie miałby szans na przeżycie, a utrzymanie większej grupy w ryzach, mogło być nie lada wyzwaniem.
Omyliłem się jednak, źle oceniona sytuacja nakazywała mi ślepo wierzyć we własne przekonania, co skutkowało niebezpieczeństwem w owej chwili.
Unoszę łeb wyżej, chcę wyglądać groźniej, pewniej siebie. Napastnik zdaje się mnie nie widzieć, co ja sam rejestruję już w pierwszym momencie. Lekka budowa przypomina mi moją własną, co powoduje u mnie jakoby zawahanie. Któż to mógł być? Zadzierając uszy, ruszam przed siebie. Nos wychwytuje zapach intruza, jego woń przepełnia mnie, powodując, iż na nowo przypominam sobie jak dobrze jest mieć kogoś przy boku. Przyśpieszam nieco kroku, nie chcę stracić aparycji nieznajomej z oczu. Zezuję na nią pokracznie, niemalże galopując pośród ostrych skał.
Jest niewiele niższa niż ja sam. Patrzę w nią, a ta zdaje się być objawieniem, nieuchronnie powracają wspomnienia z dawnych lat. Na długo nie udało mi się ich pozbyć.
Przekrzywia łeb w lewą stronę, jej migdałowe oczy nie zdradzają zamiarów. Nie jestem dobry w odczytywaniu cudzych intencji, sam staram się zachować spokój. Wszystko, jak za odjęciem magicznej ręki odlatuje. Pozostaję sam, lekki i czysty. Liczy się jej reakcja, to jak postąpi i co wybierze. Atak na słabego, czy inne rozwiązanie.
- Czego tu szukasz? - odzywa się pierwsza, lustrując mnie wzrokiem. Obrzydzenie? Nie zdziwiłbym się. Jest coś jeszcze. Zadała bardzo trafne pytanie; czego ja tu szukam?
- Nie wiem. - Odpowiadam zupełnie szczerze, wiem, że suczka nie powątpiewa w me słowa. Kącik jej ust dra nieznacznie, co powoduje u mnie falę spokoju zalewającą bijące serce. Zwalnia swój rytm, pozwalając mi na miarowy oddech.
- W takim razie, mogę ci w czymś pomóc? - ponawia próbę. Sam mam niejasny umysł, coś go przyćmiewa. Suczka musi mi wybaczyć, najwyraźniej jest stosunkowo cierpliwa lub przyzwyczajona do podobnych sytuacji.
- Owszem - odpowiadam w końcu. Decyzję podejmuję niemal nieświadomie, pchnięty nieznajomym impulsem. Coś każe mi wejść głębiej w tajemnice skrywane przez góry. Los chce, poprawka, Ktoś chce, żebym kontynuował mą szarą egzystencję. Suczka stojąca przede mną jest idealnym na to dowodem. Nikt nie spodziewałby się psa na takim pustkowiu. - Szukam Alfy, czy to Ty?

<Adeline? Mówiłam, nie umiem pisać.>

niedziela, 8 lutego 2015

Pierwszy Pies! Przedstawiam Samuela!

Samuel
Husky
Autor: Orphan
Z ogromną przyjemnością witam pierwszego psa w naszej sforze! Jego dołączenie cieszy mnie podwójnie, gdyż autorka -jak zwykle- postarała się i stworzyła niezwykle barwną postać, pisząc bardzo ciekawy i przejrzysty formularz.
Sam, życzymy Ci najwspanialszych chwil spędzonych w sforze, zdobycia wielu, szczerych przyjaciół, przeżycia ciekawych przygód i czego sobie tylko zamarzysz!
Witamy, Samuelu w sforze Lodestar!

niedziela, 1 lutego 2015

Witaj!

Witamy Cię serdecznie na nowym blogu autorstwa Ness Cullen oraz •Mia•.
Bardzo się cieszymy, Drogi Przybyszu, iż zechciałeś nas odwiedzić. Mamy nadzieję, że się tu zadomowisz.
Sfora Lodestar to kolejny blog grupowy, w którym wcielamy się w wykreowaną przez samych siebie postać psa. 
Parę spraw organizacyjnych
Witamy Was z radością, pozytywem i różem, a dokładniej jego stonowanym, delikatnym odcieniem, który mam nadzieję w najbliższej przyszłości nie będzie Was drażnić, a sama grafika bloga przypadnie do gustu.
Pracę nad sforą wciąż trwają, tak więc najbliższy tydzień będzie pełen niespodzianek, nowości i zmian, ale to chyba nie przeszkodzi Wam w funkcjonowaniu na blogu.  
Żyjemy na górzystych, srogich terenach północy. Otaczający nas las skutecznie odstrasza wielu podróżników. Najbliższe miasteczko oddalone jest dobre piętnaście kilometrów stąd. Czujemy się tu bezpiecznie.
Witamy Was z radością, pozytywem i różem, a dokładniej jego stonowanym, delikatnym odcieniem, który mam nadzieję w najbliższej przyszłości nie będzie Was drażnić, a sama grafika bloga przypadnie do gustu.
Pracę nad sforą wciąż trwają, tak więc najbliższy tydzień będzie pełen niespodzianek, nowości i zmian, ale to chyba nie przeszkodzi Wam w funkcjonowaniu na blogu.  
Może do nas dołączysz?
Nastąpił wielki moment, w którym oficjalnie mogę powiedzieć, iż...
SFORĘ UWAŻAM ZA OTWARTĄ!

~Administracja